Louis Armstrong – legenda jazzu.

Posted: 27 października 2013 in Muzycy

Louis Daniel Armstrong – amerykański trębacz i wokalista jazzowy. Wyróżniał się stylem gry na trąbce i wokalistyką jazzową, do której wprowadził śpiew scatem. W 1990 Louis Armstrong został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame. Był znany na całym świecie. Przychodziły do niego oferty z całego globu. Płyty Louisa rozchodziły się w milionowych nakładach. Występował w Europie, przyjął go papież Pius XII, królowie, głowy państw, wielkie organizacje i koncerny.

Louis+Armstrong
 

Poniżej fragment wywiadu Armstronga dla „Il Giorno” (1960 r.)

Wypowiedź tę zanotował Carlo Mazarella: „Wiesz, Carlo, od dawna chciałem Ci to powiedzieć, bo dawno Cię obserwuję. Dzisiaj też. Nie głoszę Ci kazania… Mówisz, że kochasz jazz, poświęciłeś mu wiele lat swojego życia. Twój dom jest pełen moich płyt i starej muzyki Nowego Orleanu. Ty nigdy nie zrozumiesz jazzu, bo Ty nie wierzysz w Boga!

A czym są spirituals, blues i cała reszta, jeśli nie naszym hymnem, naszym uwielbieniem dla Boga? Myślisz, że Murzyni wytrzymaliby na plantacjach bez Boga, bez wiary, bez nadziei w Nim? Wszyscy popełnilibyśmy samobójstwo. To tym jest jazz”.

Już za życia Louisa ten gatunek muzyki rozwinął się, udoskonalił, zeuropeizował. Stary Armstrong mówił dalej do swego rozmówcy: „Jedną rzecz, zauważ, która różni stary jazz od nowego. Jest to idea śmierci. Na pogrzebach gramy stary jazz, bo jest w nim akceptacja życia i śmierci. W jazzie, który uprawiają młodzi, jest bunt przeciwko śmierci. Ludzie miotają się, wiją, jakby chcieli wymknąć się śmierci. To jest lęk przed śmiercią, trwoga przed śmiercią”.

Lekarze ostrzegali – mistrzu, trzeba zwolnić! Mistrz szedł w żywioł, który go porywał i unosił, i wyrzucał na brzeg. „Zabierzcie mi wszystko. Zostawcie mi tylko żonę i trąbkę”…

W 1970 roku mistrz przeszedł pierwszy zawał. Podleczono go, wrócił do domu i znów do trąbki. „Gdy nie usłyszycie już dźwięków mojej trąbki, to znaczy … przygotowuję się do „przejścia za Jordan”… Odchudzam się, abyście niosąc Satchmo (przydomek Louisa), nie zmęczyli się zbytnio. Ale poważnie… Proszę Was, na pogrzebie zagrajcie mi kawałeczek jazzu, np. „New Orlean Function”…

Ludzie, zostawcie mi trochę spokoju. Już nie mam dla Was czasu. Muszę się przygotować, bo poznałem największego specjalistę od trąbki, Archanioła Gabryela. Wykonam z Nim w duecie- „When It’s Thime Sleepy Down South”.

Pogrzeb odbył się w małej kapliczce dzielnicy, w której mieszkał. Uroczystość tę transmitowało 16 krajów Europy. Peggy Lee śpiewała „Our Father” – „Ojcze Nasz”. Zaś niewidomy śpiewak, Al. Hibber, śpiewał – „Nikt nie zna trosk, które przeżyłem”. Dzieciaki murzyńskie niosły transparent – „Wszyscy Cię kochali Louis!”. Pastor zakończył mowę słowami: „Zrób miejsce, Gabryelu, Louis przychodzi!”.

Panie Louis, nie umiem jazzu, ale jeśli Ty swoim graniem wyznawałeś wiarę w Boga, to ja Cię nie dogonię, bo ja tak nie umiem, jak Ty, wierzyć. Jeśli grasz z Gabryelem w duecie, to Ty jesteś Wielki KTOŚ!

Ks. Tymoteusz „Niedziela” 31/97

http://www.mateusz.pl/ludzie/louis.htm

Komentarze
  1. tolek pisze:

    w orginale jest tak : Gabrielu ! szykuj miejsce ,Louis przychodzi

Dodaj komentarz