Marian Kasprzyk – mistrz olimpijski w boksie.

Posted: 10 sierpnia 2014 in SPORTOWCY
Tagi:

Marian Krzysztof Kasprzyk (ur. 22 września 1939 w Kołomani koło Kielc) – polski bokser, mistrz olimpijski. Największe sukcesy odniósł na igrzyskach olimpijskich. W Rzymie 1960, walcząc w kategorii lekkopółśredniej, zdobył brązowy medal. W ćwierćfinale pokonał obrońcę tytułu Władimira Jengibariana (ZSRR). Nie stanął do walki półfinałowej ze względu na kontuzję. Na następnej olimpiadzie w Tokio 1964 został mistrzem olimpijskim w wadze półśredniej. W walce finałowej złamał kciuk w pierwszej rundzie, ale mimo to dotrwał do końca, pokonując faworyta turnieju, dwukrotnego (wówczas) mistrza Europy Ričardasa Tamulisa (ZSRR).

5e72408c9e3b65838f610db70dfbb8a4

Czy dużo pan się modli? [pytania zadawała pani Barbara Rak]

„Modlę się prawie cały czas: czekając na umówione spotkanie, spacerując, jadąc autobusem. Dzięki temu owocnie spędzam czas i głęboko przeżywam każdą chwilę. Kiedyś, na początku mojego powrotu, poszedłem do spowiedzi i dostałem za pokutę dziesiątek różańca. Pomyślałem: O matko! Z czym to się je? Nigdy nie miałem w ręku Różańca! Ale szybko odnalazłem tę modlitwę w książeczce i zacząłem się modlić według „instrukcji obsługi”. Modliłem się ponad 3 godziny, bo odmówiłem cały Różaniec 10 razy – bo myślałem, że to jest właśnie dziesiątek! Obracałem te karteczki w książeczce do przodu i do tyłu, tam i z powrotem. Ale pomyślałem sobie, że nie ma co, muszę nauczyć się modlić na Różańcu – dziś jest on moim nieodłącznym towarzyszem. Jak to mówią również w sporcie: Trening czyni mistrza – im więcej się modlę, tym lepiej i owocniej to robię.”

Czym dla pana jest modlitwa?

„Wszystkim! Pomaga mi dojrzale przeżyć całe moje życie. Po chorobie dużo się modliłem, wszystko układało się pomyślnie, i w pewnym momencie zachorowała moja żona Krystyna. Chorowała długo i ciężko, tracąc zdolności poruszania się, a później nawet mowę. Dzięki modlitwie znosiłem ten ciężki okres, pielęgnując ją w chorobie. Nigdy przez ten czas nie skarżyłem się, nie narzekałem. Wszystko przyjmowałem ze spokojem i pokorą. Wiem, że to wiara pomogła mi przez to przejść i dała mi dużo siły…”

„Żona zmarła na moich rękach – to też sobie wymodliłem – bardzo się bałem, że nie będzie mnie przy jej śmierci, że wstanę rano i zobaczę, że ona już nie żyje. Jednak Bóg obdarzył mnie tą łaską bycia przy niej w momencie przejścia. Odchodziła spokojnie, ja trzymałem jej głowę i patrząc na jej twarz widziałem Jezusa. Pomyślałem: <<Jeszcze tylko dodać koronę i byłby Jezus>>. Za kilka minut, kiedy położyłem ją na tapczanie, już tego nie zauważyłem, już ten obraz zniknął. Wdzięczny jestem Opatrzności, że pozwoliła mi to przeżyć. Potęga modlitwy i wiary jest wielka.”

„Dziś byłem na pogrzebie kolegi i pocieszałem jego córkę mówiąc, że trzeba dużo się modlić, że w modlitwie znajdzie potrzebne siły. Kiedy się modlę odczuwam obecność Ducha Świętego. Wiem, że kieruje moim życiem, a przez wyciszenie i skupienie łatwiej Go słychać. Teraz czuję w sobie ogromny spokój i radość życia – cieszę się każdym dniem. I bardzo się cieszę, że mogę o tym ludziom mówić, bo to jest piękne. Pewne rzeczy zauważa się dopiero po czasie. Kiedy się analizuje jakieś wydarzenia i widzi się, że czegoś się uniknęło, zaczyna się rozumieć. Niektórzy mówią: <<O, ten to miał szczęście!>> – ja tak nie uważam. Jakie szczęście? To Bóg nami kieruje, a Anioł Stróż pomaga uniknąć złego i wyciąga nas z rozmaitych opresji. To nie ma, moim zdaniem, nic wspólnego ze szczęściem.”

Dzisiaj w wielu kręgach niemodny i niewygodny jest temat modlitwy, wiary, kościoła. Ludzie nie afiszują się ze swoimi poglądami, a nawet szydzą z tych, którzy mówią, że są wierzący…

„Nie wstydzę się swoich poglądów i jestem z nich dumny. Nie wstydzę się przeżegnać, kiedy przechodzę obok kościoła lub widzę krzyż. Nie wstydzę się powiedzieć, że jestem wierzący. Dzisiaj bardzo wiele osób mówi o sobie <<wierzący niepraktykujący>>. To chyba jakaś pomyłka. Moim zdaniem albo jest się wierzącym, albo nie. Bycie katolikiem zobowiązuje – do określonych zachowań, gestów. I nie można być wierzącym bez całej tej otoczki.”

Jaki jest pana sposób na życie?

„Jestem szczęśliwym, spokojnym człowiekiem – najważniejsze, że wiem dlaczego taki jestem! W Bogu znalazłem sens życia, poprzez modlitwę i praktykowanie spełniam swoje życie. Z Bogiem łatwiej jest przełknąć nawet najbardziej gorzką pigułkę, jaka nam się przytrafi. To, co mam i co osiągnąłem – to, że żyję, i to jaki jestem, to co przeżyłem, i to co jeszcze przede mną – zawdzięczam tylko swojemu Stwórcy. W to wierzę, z tym się godzę i temu ufam.”

http://www.tajemnicamilosci.pl/paradoksy-wiary/rozaniec-na-szyi-a-pustka-w-sercu-wiara-w-boga-w-zyciu-gwiazd-sportu.html

Możliwość komentowania jest wyłączona.