Seria „ARGUMENTY ZA WIARĄ” ma na celu pokazanie, że chrześcijaństwo i ogólnie wiara w Boga nie jest czymś co wymaga całkowitego wyłączenia myślenia. Cykl ten może nie da niezbitego 100% dowodu na istnienie Boga (nie taki jest jego cel), lecz powinien sprawić, aby przynajmniej niektóre osoby niewierzące zmieniły swoją postawę z bezmyślnego wyśmiewania chrześcijaństwa w założenie, że „być może coś w tym jest”. Z kolei osoby już wierzące być może wzmocnią swoją wiarę po kolejnych wpisach z tej serii.
Często można usłyszeć ludzi wypowiadających się krytycznie o Nowym Testamencie i tym co nam on mówi o Jezusie Chrystusie. Powiadają, że wszystko jest mitem, legendą czy po prostu ładną baśnią. Co takiego na ten temat sądzą jednak autorytety w dziedzinie baśni i mitów? Poniżej kilka cytatów z prac najwybitniejszych znawców i autorów fantasy jacy żyli w XX wieku. O kim mowa? O twórcach WŁADCY PIERŚCIENI, OPOWIEŚCI Z NARNII a także WYWIADU Z WAMPIREM. Oprócz tego jeden ciekawy cytat z wybitnego CZŁOWIEKA WIEKUISTEGO autorstwa Gilberta Keitha Chestertona.
CLIVE STAPLES LEWIS – Clive Staples „Jack” Lewis, znany również jako C.S. Lewis; brytyjski pisarz i naukowiec wykładający zarówno na Oxfordzie jak i Cambridge. Znany jest ze swoich prac na temat literatury średniowiecznej, dzieł krytycznoliterackich oraz z zakresu apologetyki chrześcijańskiej, jak również cyklu powieści fantastycznych Opowieści z Narnii. Był jednym z najbliższych przyjaciół J.R.R. Tolkiena, częściowo dzięki któremu nawrócił się na chrześcijaństwo około 30 roku życia.
„Przede wszystkim, bez względu na to, jaką wartość ci ludzie [krytycy biblijni] mogli sobą przedstawiać jako komentatorzy Biblii, nie ufam im jako krytykom. Uważam, że nie mają dostatecznego literackiego wyrobienia i nie dostrzegają istoty czytanych przez siebie tekstów.
To oskarżenie wydaje się dziwne, jeśli zważyć, że wysuwam je przeciwko ludziom, którzy całe swoje życie spędzili na studiowaniu tych ksiąg. Ale właśnie stąd mogą pochodzić ich trudności. Jeśli ktoś całą młodość i wiek dojrzały spędził na badaniu tekstów NT oraz wyników badań innych uczonych, a nie dysponuje przy tym żadną porównawcza skalą, która pozwoliłaby mu dokonać literackiej oceny i którą dać może jedynie głęboka i wszechstronna znajomość szeroko pojętej literatury, ten ktoś moim zdaniem szczególnie łatwo może przeoczyć to, co w tych tekstach jest najważniejsze. Kiedy mi mówi, że jakieś ewangeliczne zdarzenie jest legendą albo zmyśloną opowieścią, chciałbym wiedzieć, ile powieści i legend przeczytał i czy ma dostatecznie wyrobiony smak, by potrafił je wykryć – a nie, ile lat spędził nad Ewangelią” [Ziarna paproci i słonie].
” Całe życie czytałem poematy, powieści, literaturę fantastyczną, legendy i mity. Wiem, jakie są. I nie znam żadnego utworu, który mógłby się równać z tym opisem [Jezus piszący palcem po piasku]. O tym tekście można mieć tylko dwie opinie: albo (choć bez wątpienia może zawierać pewne błędy) jest niemal ścisłym, prawie dorównującym Boswelowi reportażem, albo jakiś nieznany autor z drugiego wieku, bez poprzedników i następców, nagle wyprzedzając epokę, przyswoił sobie całą technikę nowoczesnej, powieściowej, realistycznej narracji. Jeśli ta Ewangelia nie jest prawdą, musi być tego rodzaju opowieścią. Czytelnik, który tego nie widzi, po prostu nie nauczył się czytać. Zaleciłbym mu lekturę Auerbacha” [Ziarna paproci i słonie].
„To się wydarzyło – konkretnego dnia, w konkretnym miejscu i miało możliwe do zaobserwowania konsekwencje w historii. Przechodzimy od Baldura i Ozyrysa, o których nikt nie wie gdzie i kiedy umarli do historycznej Osoby ukrzyżowanej (wszystko jest we właściwym porządku) pod Poncjuszem Piłatem. Stając się rzeczywistością, to nie przestaje być mitem” [Mit stający się faktem].
JOHN RONALD REUEL TOLKIEN – angielski pisarz oraz profesor filologii i literatury staroangielskiej na University of Oxford. Jako autor powieści Władca Pierścieni, której akcja rozgrywa się w mitycznym świecie Śródziemia, spopularyzował literaturę fantasy. Opublikował ponad 100 prac z dziedziny filologii i literatury dawnej, współpracował przy powstaniu największego słownika języka angielskiego, wydawanego zaraz po I wojnie, Oxford English Dictionary. Znał (w różnym stopniu) ponad 30 języków, głównie wymarłych, germańskich i celtyckich: m.in. łacinę, starożytną grekę, hebrajski, gocki, nordycki, staroislandzki, anglosaski, staroirlandzki, średniowieczny i współczesny walijski, niemiecki, niderlandzki, szwedzki, duński, norweski, hiszpański, francuski, lombardzki, włoski, fiński, esperanto, rosyjski, uczył się także polskiego, lecz uważał go za trudny język i nie potrafił się nim dobrze posługiwać.
W liście do syna Christophera z 7-8 listopada 1944 r. (Listy nr 89, tłum. Agnieszka „Evermind” Sylwanowicz), pisząc o cudach uzdrowienia, J.R.R. Tolkien zastanawia się nad pojęciem szczęśliwego zakończenia:
I nagle zdałem sobie sprawę, co to jest: właśnie to, co próbuję wyjaśnić w eseju o baśniach, który tak bardzo chcę, żebyś przeczytał, że chyba Ci go wyślę. Na jego potrzeby ukułem słowo eukatastrofa – nagły szczęśliwy zwrot w opowieści, który przeszywa radością sprowadzającą łzy (co moim zdaniem jest najwyższym zadaniem, jakie mają pełnić baśnie). Nabrałem przekonania, że wywiera on swój szczególny efekt dlatego, że stanowi nagły przebłysk Prawdy i cała natura człowieka, spętana materialnym łańcuchem przyczyny i skutku, łańcuchem śmierci, odczuwa nagłą ulgę, jakby wybita kończyna nagle wskoczyła na swoje miejsce. Dostrzega ona – jeśli opowieść ma na drugim planie „prawdę” literacką (o tym przeczytasz w eseju) – że tak właśnie toczą się sprawy w Wielkim Świecie, dla którego została stworzona nasza natura. Zakończyłem stwierdzeniem, że Zmartwychwstanie było najwspanialszą z możliwych eukatastrofą w najwspanialszej Baśni – i że wzbudza ono to najważniejsze uczucie: chrześcijańską radość wywołującą łzy, ponieważ jest ona w swej istocie tak podobna do smutku, jako że pochodzi z miejsc, gdzie Radość i Smutek stanowią jedno pogodzone ze sobą, tak jak samolubstwo i altruizm giną w Miłości.
(…) Schodząc do pomniejszych spraw: poznałem, że stworzyłem w Hobbicie wartościową opowieść, kiedy czytając go (gdy już zestarzał się na tyle, bym mógł nabrać obiektywizmu), doznałem nagle dość silnego poczucia eukatastrofy na okrzyk Bilba: „Orły! Orły nadlatują!”… [1]
Warto w tym miejscu także przypomnieć ważne słowa Profesora z jego rozprawy O baśniach (str. 73-74):
Nietrudno wyobrazić sobie owo niezwykłe podniecenie i radość, jakie stałyby się naszym udziałem, gdyby jakaś szczególnie piękna baśń okazała się prawdziwa w „pierwotnym” sensie tego słowa, gdyby jej fabuła objawiła się jako zdarzenia historyczne, nie tracąc przy tym owego mistycznego i alegorycznego znaczenia, które miała jako baśń. Nietrudno, gdyż nie byłoby to doświadczenie o zupełnie nowej, nie znanej nam jakości. Byłaby to ta sama radość (choć na pewno mniej intensywna), którą wywołuje szczęśliwy „zwrot” baśniowej akcji: ma ona posmak pierwotnej prawdy (w przeciwnym razie nie nazywałaby się radością). Wybiega naprzód (…) ku wielkiej Eukatastrophe. Taka jest też i gloria – radość chrześcijanina – choć o wiele bardziej (nieskończenie bardziej, gdyby nie nasze ograniczone możliwości) wzniosła i promienna. Bo też i sama opowieść [o Wcieleniu i Zmartwychwstaniu Pana Jezusa] jest bardziej wzniosła – i jest prawdziwa. Sztuce nadano wymiar prawdy. Bóg jest panem aniołów i ludzi, i elfów. Legenda i historia spotkały się i zlały w jedno.
(…) Ewangelia nie zniosła legend, ale je uświęciła, a szczególnie uświęciła „szczęśliwe zakończenie” [2].
ANN RICE – autorka głównie literatury grozy. Druga córka Irlandczyków, Katherine i Howarda O’Brienów. Autorka bestsellerowego cyklu Kroniki wampirów, który wywarł duży wpływ na subkulturę gotycką. Pisała także pod pseudonimami Anne Rampling oraz A.N. Roquelaure.
Ann Rice była jedną z osób, które z zaskoczeniem odkryły, jak słabe są dowody wspierające pogląd o wyłącznie „ludzkim”, „historycznym Jezusie”. Rice zasłynęła jako autorka Wywiadu z wampirem i innych dzieł, które można określić mianem „horroró erotycznych”. Wychowana jako katoliczka, porzuciła wiarę w czasie studiów, wyszła za mąż za ateistę i wzbogaciła się pisząc powieści o Lestacie wampirze i gwieździe rocka.Świat literatury i media były w szoku, kiedy Rice ogłosiła, że powróciła do wiary w Jezusa.
Dlaczego to zrobiła? W posłowiu do swej nowej powieści Chrystus Pan: Wyjście z Egiptu wyjaśnia, że rozpoczęła swoje dogłębne badania na temat „historycznego Jezusa” od lektury dzieł badaczy jednej z najznamienitszych instytucji akademickich. Ich główna teza mówiła o nikłej wiarygodności historycznej dokumentów biblijnych. Z zaskoczeniem jednak stwierdziła, jak słabe są przytaczane przez ich argumenty – poniżej cytat:
Niektóre książki były jedynie zbiorem przypuszczeń zbudowanych na przypuszczeniach. (…) Wnioski były wyciągane na podstawie fragmentarycznych danych ub zupełnie bez jakichkolwiek podstaw. (…) Cały argument na rzecz nie-boskiego Jezusa, którego os rzucił do Jerozolimy i który w wyniku splotu nieszczęsliwych okoliczności trafił na krzyż (…) – ten obraz rozpowszechniany w liberalnych kręgach, w któych jako ateistka obracałam sie przez trzydzieści lat, nie miał żadnych podstaw. Nie tylko nie miał podstaw, ale w tej dziedzinie zetknęłam się chyba z najgorszymi i najbardziej uprzedzonymi pracami naukowymi jakie miałam okazję przeczytać [3].
GILBERTH KEITH CHESTERTON – pisarz angielski; był mistrzem groteski, paradoksu i humoru absurdalnego. Występował w publicznych polemikach m.in. przeciwko G.B. Shawowi i H.G. Wellsowi. W młodości przejawiał postawę agnostyczną; z czasem zmienił poglądy i włączył się w nurt odnowy duchowej Kościoła anglikańskiego. W 1922 przeszedł z anglikanizmu na katolicyzm. Swoją drogę do poznania wiary opisał w monumentalnym dziele Ortodoksja. Był sympatykiem Polski (którą odwiedził w 1927), co przyczyniło się do jego popularności w tym kraju już w dwudziestoleciu międzywojennym.
Jest w NT wiele rzeczy, których nikt by nie wymyślił, bo nikomu nie mogłyby się przydać; rzeczy, o których nie wspomina się wcale, a jeśli już, to tylko w charakterze zagadek. W życiu Chrystusa jest na przykład długi, trwający aż do trzydziestki okres milczenia. Jest to najdłuższe i najbardziej działające na wyobraźnię milczenie Chrystusa. Nie jest to jednak rzecz, którą ktokolwiek skłonny byłby wymyślić, aby udowodnić swoją rację; nikt jak dotąd, o ile mi wiadomo, nie starał się na jej podstawie niczego udowodnić. Jest to coś, co robi wrażenie jako fakt, natomiast nie jest szczególnie popularnym ani oczywistym elementem baśni. Kult bohaterów i prądy mitotwórcze zwykle skłaniały się ku czemuś wręcz przeciwnemu [Chesterton – „Człowiek Wiekuisty”].
NA SAM KONIEC CYTAT Z KSIĄŻKI HUMPHREYA CARPENTERA – „J.R.R. TOLKIEN WIZJONER I MARZYCIEL”:
Rzecz dotyczy C.S. Lewisa: Jego dyskusje z Tolkienem odbywały się zwykle w poniedziałki rano, kiedy rozmawiali przez godzinę czy dwie, a potem szli na piwo do pobliskiego pubu „Eastgate”. W sobotę 19 września spotkali się jednak wieczorem. Lewis zaprosił Tolkiena na kolację do kolegium Magdalen. Jego drugim gościem był Hugo Dyson, którego Tolkien poznał w kolegium Exeter w 1919 r. Dyson wykładał teraz literaturę i angielską na uniwersytecie w Reading. Często odwiedzał Oksford. Był chrześcijaninem i odznaczał się błyskotliwym dowcipem. Po kolacji Lewis, Tolkien i Dyson wyszli odetchnąć świeżym powietrzem.
Była to wietrzna i zimna noc, oni jednak szli po Addison’s Walk, dyskutując nad tym, jaki jest cel mitu. Lewis, chociaż wierzył już w Boga, nie potrafił jeszcze pojąć funkcji Chrystusa w chrześcijaństwie, nie potrafił zrozumieć znaczenia Ukrzyżowania i Zmartwychwstania. Stwierdził, że musi zrozumieć cel tych wydarzeń jak później wyraził to w liście do przyjaciela: „w jaki sposób życie i śmierć Kogoś Innego (kimkolwiek by on był) dwa tysiące lat temu może nam pomóc tu i teraz, wyłączywszy to, ze mógłby pomóc nam jego przykład.”
W miarę upływu nocy Tolkien i Dyson wykazywali Lewisowi, że domaga się czegoś, co nie jest konieczne. Kiedy zetknął się z koncepcją ofiary w mitologii pogańskiej, podziwiał ją i był nią poruszony. Od czasu przeczytania opowieści, której bohaterem był skandynawski bóg Baldr, pojęcie umierającego i odradzającego się boga zawsze oddziaływało na jego wyobraźnię. Ale od Ewangelii, dowodzili mu Tolkien i Dyson, wymagał czegoś więcej: czystego znaczenia wykraczającego poza mit. Czy nie mógłby przenieść swego bez krytycznego uznania dla figury ofiary z mitu na tę prawdziwą opowieść?
„Ale mity to kłamstwa, choćby i zaprawione słodyczą, powiedział Lewis „Wcale nie”, odparł Tolkien. I wskazując na szarpane wiatrem gałęzie wielkich drzew Magdalen Grove, zmienił kierunek argumentacji. Nazywasz drzewo drzewem, powiedział, i więcej się nad tym wy razem nie zastanawiasz. Nie było ono jednak „drzewem”, dopóki ktoś nie nadał mu tej nazwy. Nazywasz gwiazdę gwiazdą i mówisz, że to tylko kula materii poruszająca się ściśle wytyczoną trasą. Jest to jednak zaledwie twój sposób widzenia gwiazdy. Nazywając rzeczy opisując je, wynajdujesz tylko własne terminy na ich określenie. A podobnie jak mowa określa przedmiot i pomysły, tak mit określa prawdę.
Pochodzimy od Boga (ciągnął Tolkien) i stworzone przez nas mity, choć zawierają błędy, w sposób nieunikniony będą odbijały drobny, rozszczepiony fragment prawdziwego świata, wiecznej prawdy, która jest u Boga. Tylko tworząc mity, tylko stając się „stwórcą wtórnym” [podkreatoremi i wymyślając opowieści, człowiek może osiągnąć stan doskonałości, który znał przed Upadkiem. Być może nasze mity błądzą, lecz mimo wszystko zdążają ku prawdziwemu portowi, podczas gdy materialistyczny „postęp” prowadzi jedynie do ziejącej otchłani i Żelaznej Korony potęgi zła.
Wyjaśniając tę wiarę w wewnętrzną prawdę mitologii, Tolkien wydobył na jaw jądro swej filozofii jako pisarza, przekonanie leżące w centrum Silmarilliona.
Lewis słuchał, a Dyson na swój własny sposób potwierdził słowa Tolkiena. Lewis zapytał, czy w takim razie opowieść o Chrystusie jest prawdziwym mitem, który działa na nas tak samo jak inne, tyle że ten mit zdarzył się naprawdę? W takim razie, powiedział Lewis, zaczynam rozumieć.
W końcu wiatr zapędził ich pod dach. Rozmawiali w kwaterze Lewisa do trzeciej nad ranem, kiedy to Tolkien poszedł do domu. Odprowadziwszy go do High Street, Lewis i Dyson spacerowali przed krużgankami kolegium Magdalen, rozmawiając do świtu.
W dwanaście dni później Lewis napisał do swego przyjaciela Arthura Greevesa: „Właśnie przeszedłem od wiary w Boga do zdecydowanej wiary w Chrystusa — w chrześcijaństwo. Spróbuję Ci to wyjaśnić kiedy indziej. Miała z tym wiele wspólnego moja długa nocna rozmowa z Dysonem i Tolkienem.”
Tymczasem Tolkien prowadził egzaminy i pisał długi poemat streszczający to, co powiedział Lewisowi. Zatytułował go „Mythopoeia”, „tworzenie mitów”.
[1] http://www.elendilion.pl/2009/04/11/tolkien-o-zmartwychwstaniu-chrystusa-jezusa/
[2] http://www.elendilion.pl/2014/04/20/skruszona-czarna-brama/
[3] http://www.coffeehousetheology.com/anne-rice-atheist-christ/